Możesz ją kochać albo nienawidzić, nie ma żadnej pośredniej drogi. Dla jednych pachnie orientem, Rosją, jest esencją zapachu cerkwi, dla innych zaś jest pachnidłem ordynarnej "ruskiej" z bazarku. Panie i Panowie, przedstawiam Wam uroczyście moje drugie oficjalnie zapachowe zauroczenie - Jej Wysokość Maroussię!
Stworzona w 1992 roku kompozycja do tej pory wodzi za nos rzesze Pań ;-)
Nuty zapachowe:
nuta głowy: ylang ylang, narcyz, czarna porzeczka
nuta serca: róża, jasmin, lilia, kwiat pomarańczy
nuta bazowa: ambra, piżmo, wanilia, drzewo sandałowe
Tutaj muszę wyjaśnić jedno: są zapachy, których nienawidzę, nuty, które powodują u mnie drgawki i niekontrolowany odruch wymiotny. Jabłka, porzeczki, jaśmin ;-) Tutaj mamy dwa z wymienionych przeze mnie "śmierdziuchów", a mimo to - Maroussia mnie urzekła.
Żadna z nut nie wybija się na pierwszy plan, nie świdruje w nosie, jest to zapach spójny i bez wątpienia kobiecy.
Swój pierwszy flakon w wymiarze 100ml kupiłam mając 19 lat. Do dziś, czyli około 4 lat miałam przerwę od tego zapachu, aż na allegro wpadła mi w oko buteleczka 15ml (zdjęcie podwędzone z aukcji). Jak to się mawia - co za dużo, to niezdrowo. Dlatego też uważam, że odwyk od tego zapachu dobrze mi zrobił.
Dla mnie pachnie przede wszystkim kadzidlanie, orientalnie, ciepło...